Błyszczy, odbija się od światła, cudownie migocze, zwracając na siebie uwagę. Kochają go dziewczynki, ale i chłopcy lubią, kiedy nadruk na koszulce albo piórniku lśni w słońcu. Mowa oczywiście o brokacie. Z okazji Święta Brokatu przyjrzyjmy się tym błyszczącym drobinkom i pomówmy o tym, dlaczego tak ważne jest, by brokatowe mazaki i inne świecące gadżety pochodziły z naprawdę sprawdzonego źródła.
Najwidoczniej potrzeba ozdabiania i uszlachetniania przedmiotów istniała w człowieku od zawsze. Kiedyś były to świątynie i grobowce, dzisiaj to głównie ubrania i akcesoria. Przez lata upiększano przedmioty codziennego użytku różnymi sposobami, z których część dzisiaj uznalibyśmy raczej za oszpecanie, a nie dodawanie wdzięku. Niezmienna pozostała jedna rzecz – to, co się błyszczy, jest piękne.
Obecnie mamy nieograniczony wybór brokatowych mazaków, farb i zakreślaczy, którymi można ozdabiać wszystko, łącznie z ciałem. Kiedyś jednak ludzie musieli radzić sobie inaczej. Podwaliny brokatu powstały w starożytnym Egipcie, gdzie brokatowymi pisakami dekorowano hieroglify i sarkofagi. Błyszczący tusz otrzymywano ze zmiażdżonych kamieni oraz pancerzy owadów. Później połyskujące mozaiki tworzono z odłamków kolorowego szkła.
Takimi metodami raczono sobie aż do 1934 roku, kiedy to amerykański mechanik, Henry Ruschmann, stworzył maszynę do cięcia blach z tworzywa sztucznego. Maszyna nie była wynalazkiem doskonałym – czasem się zacinała, a odpady miały kształt drobnych, migoczących drobinek. Pracownicy zakładu zbierali je i dekorowali nimi choinki.
Mika to minerał, którego kryształy mają postać niewielkich, błyszczących drobinek. Malachit jest kamieniem naturalnym o głębokim, zielonym kolorze. Pancerze chrząszczy mienią się na niebiesko, zielono i fioletowo. Takie kolory miał świat przed wynalezieniem syntetycznego brokatu, jaki znamy dzisiaj.
Obecnie brokat stosuje się praktycznie w każdej gałęzi przemysłu. W drogeriach półki uginają się pod artykułami do makijażu mieniącymi się we wszystkich kolorach tęczy. Restauratorzy serwują dania i napoje z jadalnym brokatem, a moda pokochała świecące napisy i grafiki. Najwięcej brokatu można jednak znaleźć w tych produktach, które są skierowane dla dzieci.
Maluchy lubią błyskotki, które przyciągają wzrok. Świecić zaczęło się wszystko – ubrania, zabawki, gadżety i artykuły szkolne. Dodatkowo wymyślono sposób na to, żeby dzieci same mogły ozdabiać swój świat. W sklepach pojawiły się brokatowe pisaki, kleje z drobinkami, połyskujące żelpeny i gotowe taśmy klejące, z których drobinki kruszyły się i przyklejały do skóry, ścian i podłogi. Problem w tym, że nie każdy tego rodzaju produkt jest bezpieczny.
Alarm podnieśli ekolodzy i kosmetolodzy – jedni martwili się o planetę, drudzy o zdrowie osób, które nakładają brokat na skórę. Drobinki, które wynalazł amerykański mechanik to syntetyczne tworzywo, powstałe z folii poliestrowej. Dla środowiska to mikroplastik, który zanieczyszcza morza i oceany, a wraz ze spożywanymi przez nas rybami trafia do naszych żołądków. Nakładanie nieprzebadanych substancji na skórę wiąże się natomiast z podrażnieniem i uczuleniami. Jest to ważne szczególnie w kontekście dzieci.
Brokat jest wspaniałym dodatkiem do dziecięcych zabaw i prac plastycznych. Zwiększa atrakcyjność zabaw kreatywnych, pozwala dzieciakom samodzielnie tworzyć wyjątkowe kartki świąteczne, laurki, czy wykonywać unikatowe prezenty, na przykład połyskujące zakładki do książęk. Aby mieć pewność, że fundujemy dziecku bezpieczną zabawę, koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to, z jakich produktów korzysta.