Samodzielne dzieci potrafią wiązać buty, jeść obiad i zapinać guziki. Potrafią też wymyślać sobie zabawy i sposoby spędzania czasu. To wszystko? Nie! Samodzielne dzieci potrafią też marzyć!
Samodzielna zabawa dziecka, które rodzice zachęcają do próbowania nowych rzeczy ma dużą szansę przekształcić się w niezależne działanie dorosłego w dążeniu do spełniania marzeń. Z okazji światowego dnia marzeń chcemy zastanowić się nad rolą samodzielności w kreowaniu marzeń… a przy okazji kilka spełnić!
Na początku zawsze jest trudno – i dla dziecka, i dla rodziców. Uczenie samodzielności prawie zawsze wiąże się z czekaniem (a maluchy do cierpliwych nie należą), bałaganem (czy mamy tu fanów metody BLW?) i frustracją, kiedy kolejny raz sznurówki nie chcą stworzyć idealnej kokardki. Z drugiej strony, takim trudem wypracowany sukces daje naprawdę wiele radości i satysfakcji, a maluch, który nauczy się radzić sobie samodzielnie, raczej niechętnie pozwoli rodzicom wyręczać się w podstawowych czynnościach.
Samodzielność dziecka w wieku przedszkolnym zaczyna się jeszcze wcześniej. Pierwsze okazje do uniezależnienia się od pomocy rodziców pojawiają się jeszcze zanim maluch trafi pod opiekę wychowawczyń. Umiejętność picia z kubka, informowanie o potrzebie skorzystania z toalety, posługiwanie się sztućcami czy zakładanie butów to tylko przykłady tego, gdzie zaczyna się dziecięca samodzielność. Kolejnym, który jest trudniejszy do zaakceptowania dla rodziców, „którzy zawsze wiedzą lepiej”, jest umożliwienie maluchowi podejmowania decyzji.
Teoretycznie zawsze dajemy dzieciom wybór. Pytamy, czy chce zjeść zupę, założyć sweterek, iść na spacer albo pogłaskać pieska. W praktyce jednak, wstyd przyznać, często nie szanujemy zdania, które słyszymy. Wystarczy rozejrzeć się w dowolnym miejscu, zoo, sali zabaw, muzeum interaktywnym, żeby zobaczyć, że niekiedy rodzice są bardziej zaangażowani i zadowoleni z rozrywki niż maluchy, dla których zorganizowane było całe wyjście. A kwestia decyzyjności i budowania w dziecku poczucia, że jego zdanie ma znaczenie, jest kluczowa dla podejmowania przez nie zgodnych z przekonaniami działań w dorosłości. W końcu im więcej czujesz, że możesz osiągnąć, tym odważniej potrafisz marzyć!
Czy nie jest tak, że dziecko samo dąży do niezależności? Przychodzi taki wiek, kiedy odpowiedzią na jakąkolwiek próbę pomocy jest foch i rzucone z wyrzutem „Ja sam!”. Tutaj w reakcji na próby samodzielności dziecka w dorosłych zwykle budzą się wątpliwości – czy na pewno sobie poradzi, czy nie zrobi sobie krzywdy, czy nie zajmie to zbyt dużo czasu? Warto dać mu szansę na podejmowanie prób, a tym samym na popełnianie błędów. Lepszą taktyką może okazać się obserwowanie i bycie w gotowości do pomocy niż wyręczanie i usuwanie wszystkich przeszkód. Nawet zabawa dziecka może być okazją do trenowania niezależności i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
Wróćmy jednak do marzeń. Czy samodzielność dziecka wpływa na jego marzenia? W jakimś stopniu na pewno – maluch, który nie boi się podejmować wzyzwań czuje, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Fantazjuje więc o miejscach, które odwiedzi, ludziach, z którymi się spotka, i o szalonych przygodach, w których będzie uczestniczyć. Zabawa dziecka z wyobraźnią pozwala mu stawiać siebie w różnych sytuacjach, szukać własnych zainteresowań i pasji. Im większa niezależność, tym większa szansa, że te marzenia zamienią się kiedyś w plany.
W dziecięcych marzeniach bez wątpienia pomaga poczucie, że obok jest rodzic, który złapie za rękę, kiedy zrobi się strasznie, albo powie, że nic się nie stało, gdy nie wszystko pójdzie zgodnie z planem. To, co kształtuje samodzielność dziecka bardziej niż ćwiczenie nowych umiejętności, to poczucie bezpieczeństwa, które jest fundamentem dla odwagi.
Jak praktycznie zastosować tę teorię w zabawie dziecka? Pozwolić mu na swobodę. O tym, jaki wpływ na rozwój malucha ma malowanie dziesięcioma palcami bez użycia pędzla, pisaliśmy tutaj. Nie jest to jednak jedyna zabawa, w której można pozwolić dziecku na całkowite przejęcie kontroli nad aktywnością.
Zwykle strofujemy maluchy, żeby nie wyjeżdżały za linie kolorowanki i uważały, żeby masa plastyczna nie przykleiła się do włosów. Chociaż nasze intencje są dobre – chcemy przecież nauczyć precyzji i porządku – to niekoniecznie jest to dobra taktyka, żeby rozwijać samodzielność dziecka.
Pisaliśmy o wsparciu, ale można je przecież różnie rozumieć. Dla niektórych wsparciem będzie stanie ramię w ramię z maluchem i pilnowanie zabawy dziecka, by w razie czego ruszyć z pomocą. Dla innych będzie to danie wolnej ręki i zgoda na popełnianie wszystkich możliwych błędów w myśl tego, że to właśnie one dają najlepsze lekcje. Jeszcze inni postawią na motywację.
Przez pewien czas bardzo popularne były tablice motywacyjne, które miały nagradzać dzieci za dobrze wykonane zadania i zachęcać je do pracy. Nagrody miały postać naklejek, pieczątek albo innego rodzaju odznak, które działały na zasadzie podobnej do systemu ocen w szkole. Problem w tym, że tablice motywacyjne nie polegają tylko na dawaniu pozytywnych informacji zwrotnych, ale też negatywnych.
Tutaj znowu pojawia się dylemat. W końcu zła ocena, minus czy smutna minka to też pewnego rodzaju przeszkody, które maluch pokonuje, żeby osiągnąć cel. Z drugiej jednak strony rodzic staje się wówczas oceniającym działania dziecka, co burzy poczucie bezpieczeństwa i tworzy w głowie malucha poczucie, że jeśli nie jest w czymś dobry, to nie będzie podejmował prób, ryzykując otrzymanie gorszej noty.
A Wy, co sądzicie? Jaki jest najlepszy sposób na rozwijanie samodzielności dziecka i zachęcanie do marzeń?